środa, 27 lutego 2013

indulgence czyli bądź dla siebie dobra :)

Postanowiłam zawalczyć z przedwczesnym baby bluesem. Głowa pełna obaw, w brzuchu mały alien urządza sobie trójbój, na zewnątrz szarobura aura też nie zachęca do optymizmu- trzeba sie pocieszyć. W pierwszym wpisie wspomniałam o domowym Baileysie, przepysznym likierze o smaku toffi i kawy.... Ślicznie go opisała, jak zawsze zresztą o swojej kuchni, Asia z Kwestii Smaku http://www.kwestiasmaku.com/desery/domowy_baileys/przepis.html

Asia jest często źródłem mojej inspiracji w kuchni, chociaż akurat przepis na Baileys znalazłam sto lat temu gdzies na forum. Tym razem jednak, z racji wspomnianego juz wcześniej Malucha, postanowiłam zrobić Baileys dla przyszłych mam. Przecież nam też się coś od życia należy :)

Dokumentację foto oraz przepis wstawię jak tylko wykonam mój eksperyment :)

Update

Udało mi się "oszukać" Baileysa :) oto przepis:

puszka mleka skondensowanego słodzonego
mała smietanka 30% (ja użyłam Zott)
cukier waniliowy
łyżeczka kawy instant
2-3 łyżki whiskey (spokojnie- zaraz wytłumaczę dlaczego likier będzie naprawdę bezalkoholowy :) )

Do rondelka wlałam mleko skondensowane i śmietankę. Nastawiłam mały ogień i powoli mieszając dodałam cukier waniliowy. Dodałam też whiskey - i tu klucz- chodzi o to, zeby alkohol nadał smak i zdążył wyparować, pozostawiając miły smak. To jest podobny trick do dodawania wina do potraw- alkohol sie ulatnia a smak zostaje.
Łyżeczkę kawy rozpuściłam w minimalnej ilości gorącej wody i dodalam do mleka. W sumie gotowałam całość około 30 minut. Trzeba pilnować żeby mikstura nie zawrzała, bo zacznie się karmelizować i przypalać.

Oczywiście sposób podania zależy od indywidualnych preferencji- ja podałam w szklance pełnej lodu- pycha!

poniedziałek, 18 lutego 2013

z cyklu- scenki rodzajowe

kontrolna wizyta u lekarza
- niech się pani przed kazdą wizytą waży na swojej ulubionej wadze i taką wage wpiszemy do karty..
- no to będzie kłopot, bo żadna waga, która wskazuje za każdym razem wiecej, nie jest moją ulubioną..

Może zapomnę o wadze i zrobię super pyszny domowy chlebek- polecam, bo jest naprawdę łatwy i nie wymaga dużo czasu, przepis znajdziecie na blogu: http://smak-zdrowia.blogspot.com/2013/02/chleb-otrebowy.html

mój przed upieczeniem wyglądał tak:

a po wyjęciu z piekarnika:

nie muszę chyba dodawać, że długo nie poleżał, bo smak był tak zniewalający... chyba chwilowo moge zapomniec o ciażowej figurze Kate Middleton.. ;)

środa, 6 lutego 2013

mój mały Stepford

Marzy mi się... dom, w którym zawsze pachnie szarlotką albo drożdżowym takim jak piekła babcia, czysto, pachnąco i nieskazitelnie, łyżeczki wszystkie główką w jedną stronę, kubki uszkami jednakowo zachecająe do wzięcia, piwnica z kompotami, dżemami, przetworami, oczywiście wszystkie samodzielnie zrobione, w domu zawsze pachnący i parujący smakiem obiad na stole, zawsze o 14... to wszystko oczywiście w perfekcyjnym makijażu, balerinkach, sukienuni i fartuszku, z dzieckiem na ręku, szczęśliwa, uśmiechnięta i z iskrą w oku, jak za pierwszym razem, witająca wracajacego z pracy męża. Aha, jeszcze w międzyczasie zrobione zakupy (oczywiście równo poukładane już w szafkach i lodówce), trochę pracy, bo przecież jeszcze waciki..

czyli perfekcyjne połączenie miliona etatów, perfekcyjny dom, perfekcyjna rodzina i na środku ja. oczywiście perfekcyjna. tak, marzy mi się.

na razie mam czysto w domu i szarlotkę :) i gdyby nie mały alien rosnacy pod sercem, zrobiłabym domowego Baileysa i celebrowala ten mój jeszcze nie tak perfekcyjny mały Stepford..

ktoś chce przepis?